Wiele osób nie chce o tym rozmawiać. Zarówno te, które przychodzą na psychoterapię, jak i potrzebujące wsparcia mentoringowego. Mogą mówić godzinami, tygodniami (oby nie latami) o tym, dlaczego coś jest ważne. Ktoś. Zwykle przychodzą właśnie z tym – jak zrobić, by ktoś dla nich ważny zaczął ich dobrze traktować, lub, żeby zdobyć coś, co za ważne sami uznają. O ważności samej/samego siebie mogą opowiadać tylko w zaprzeczeniu: nie jestem ważna/ważny dla X albo w XY. Narzekają na swoją nieważność, mówią o niej jak o krzywdzie, którą czynią wobec nich inni.
Ale o ważności siebie (samej/samego) wspominają niechętnie i z zakłopotaniem.
Ok, wiadomo, pop-psychologia napierająca zewsząd setkami poradników uczy samopotwierdzenia, na rozum wiadomo, że, no dobra, teoretycznie, jestem ważna (jak każdy, no nie?), ale bez przesady z tą ważnością – nieważność wydaje się prawdziwsza.
Bo jest. Poczucie nieważności siebie jest jak zaraza.
A przecież się z nią nie rodzimy. Uczymy się jej, nabywamy. Zarażamy od bliskich (i dalszych).
Transformacja polega na uświadomieniu swojej nieważności dla samej/samego siebie – i przeuczeniu się sposobu, w jaki dana osoba się traktuje (czy jest do siebie życzliwa i czy troszczy się o siebie, jak o kogoś ważnego).
Ale prawdziwe uzdrowienie odbywa się w działaniu. I to jest dla mnie zawsze cudownie uszczęśliwiająca chwila: widzieć jak ktoś do niedawna stosujący samo-unieważnianie się, zaczyna być swoim najlepszym sprzymierzeńcem. So Be Your Own Ally. Be Your Own Best Ally!